Św. Tomasza Morusa (22 czerwca)

Miłość do wolności to jedna z cech charakterystycznych ducha Opus Dei. Święty Tomasz Morus zawsze kierował się w życiu ludzką lojalnością i nadprzyrodzoną wiernością. Miłość w naszym dialogu z ludźmi.

Święty Tomasz Morus, jako dobry chrześcijanin, umiał szanować opinie różniące się od swoich, rozmawiał z ludźmi polityki i nauki, szukając prawdy. Jednocześnie nie ustąpił, kiedy chodziło o kwestie, należące do prawd wiary. Jego pos­tę­powanie świadczy o wolności, którą cieszą się wszyscy katolicy w sferze budowania miasta ziemskiego, bo jak nas nauczył św. Josemaria wolność osobista świeckiego katolika w tych kwestiach nie ma innych granic jak prawo Boże i wierność Kościołowi świętemu. Nie są to ograniczenia, ale dar, który sprawia, że ludzkie czyny nabierają wartościowego znaczenia i stają się godne dziecka Bożego1.

Wiele lat temu, w 1931 roku, napisałem wam: nasza różnorodność nie jest dla Dzieła problemem, przeciwnie, to wyraz dobrego ducha, to oznaka, że życie instytucji jest czyste, że szanuje się uprawnioną wolność każdego. Wraz z upływem lat i rozwojem pracy apostolskiej, słowa te zostały wspaniale potwierdzone. Opus Dei nie miało, nie ma i nigdy nie będzie miało własnej opinii w sprawach doczesnych, politycznych, itd.; w kulturalnych i teologicznych także nie. Jego członkowie będą mogli mieć i będą mieć według własnych preferencji, studiów i upodobań, wszystkie opinie zgodne z wiarą katolicką2.

Założyciel Opus Dei zawsze bronił wolności. My, dzieci, ko­chamy wszystkich, także tych, którzy nas nie rozumieją lub nie chcą zrozumieć naszej osobistej wolności w działaniu, jako zwykłych chrześcijan. Nie mieści im się w głowie, że jesteście wolni jak ptaki. Jesteśmy całkowicie wolni i macie prawo myśleć i działać jak tylko chcecie. W sprawach ziemskich każdy robi, co chce, ważne tylko, by nie oddalić się od wiary katolickiej. Jest bardzo duży wachlarz opinii do wyboru. Nikt nigdy nie powie wam nic przeciw owej szlachetnej wolności i tak żyjemy od 1928 roku.

Byli tacy, którzy chcieli, byśmy byli partią polityczną, bo mogliby wtedy nami sterować, ale Opus Dei to nie to.

Byli tacy, którzy chcieli, byśmy byli partią polityczną, bo mogliby wtedy nami sterować, ale Opus Dei to nie to. Opus Dei to święta wolność dzieci Bożych. Jest coś, w czym wszyscy jesteśmy jednomyślni: to wiara i moralność Jezusa Chrystusa i duch Dzieła. Tylko to, a we wszystkim innym jesteście wolni. Żyjemy w świecie tyranii, mniej lub bardziej ukrytych i nasza cudowna wolność, wolność każdego z nas i osobista odpo­wie­dzialność za to, nie mieści się w głowach niektórych ludzi, którzy nie są w stanie wyobrazić sobie, że może istnieć coś tak pięknego3.

Kadr z filmu "A Man for All Seasons" (1966)

Moja nauka nie jest Moja, lecz Tego, który Mnie posłał4. Chrystus, Słowo Boże wcielone, przekazał nam boską doktrynę. Jedyną właściwą postawą wobec tego, jest uległe jej przyjęcie. Jezus zostawił ów depozyt wiary Kościołowi, aby ludzie każdej epoki mieli dostęp do Słowa Bożego. Dlatego nie możemy mylić dialogu, dotyczącego róż­nych kwestii doczesnych z innym dialogiem, który także pro­wa­dzimy z ludźmi – dialogu apostolskiego, rozmów na temat rzeczy Bożych.

Całą i nieskazitelną doktrynę trzeba przeds­tawić jasno. Nic nie jest tak obce ekumenizmowi jak fał­szywy irenizm, który przynosi szkodę czystości nauki kato­lickiej i przyciemnia jej właściwy i pełny sens.

Nasza miłość – to słowa św. Josemarii z 1965 roku – była i z łaską Bożą zawsze będzie bez granic, bez dys­kry­mi­nacji. To, czego nigdy nie możecie zrobić, bo jest to niedo­pusz­czalne dla chrześcijanina, to zniekształcenie wiary, przez poz­bawienie jej rzeczy wymagających, osładzanie jej aż stanie się – do czego dążą niektórzy – czymś bezkształtnym, co nie ma siły ani mocy Bożej. Całą i nieskazitelną doktrynę trzeba przeds­tawić jasno. Nic nie jest tak obce ekumenizmowi jak fał­szywy irenizm, który przynosi szkodę czystości nauki kato­lickiej i przyciemnia jej właściwy i pełny sens (Sobór Wa­tykański II, Dekret o ekumenizmie Unitatis redintegratio, nr 11).

Nie można ustępować w rzeczach, które nie są nasze, bo należą do Boga. Postawa, jaką niektórzy mają wobec depozytu wiary w swoim dialogu z katolikami, przypomina mi historię pewnego biednego człowieka, który miał dwie kobiety, jedną młodą, drugą już starszą. Obie tak bardzo go kochały, że ta starsza wyrywała mu czarne włosy, żeby był podobny do niej, a młoda z kolei z tego samego powodu wyrywała mu siwe. I tak oto jedna z drugą doprowadziły do tego, że został łysy.Musicie mieć zawsze odwagę, która jest pokorą i służbą Bogu, aby przedstawiać rzeczy takimi, jakie są. Nie bójcie się, nie dajcie się nabrać na źle rozumianą miłość. Taki sposób postępowania, choć patrząc po ludzku i powierzchownie może się wydawać przeszkodą w dialogu, jest tak naprawdę tym, za co owe osoby, niekatolicy lub niechrześcijanie, które z wami rozmawiają, są najbardziej wdzięczne.

Tomasz Morus był gotów ustąpić dla dobra wspólnego we wszystkich rzeczach osobistych, ale umiał też nie ustępować, kiedy wchodziła w grę doktryna objawiona przez Boga i nauczana przez Kościół.

Bo zdają sobie sprawę, że wasz dialog jest szlachetny i szczery, że nie chodzi wam o żadne osobiste interesy, że jes­teś­cie jak najbardziej dalecy – że jest to dla was odrażające – by usiłować postawić ich pod pręgierzem i jak niestety niektórym się to zdarza, robić sobie nawet polityczną reklamę z przyjaźni z nie­katolikami, popadając w ten sposób w instru­men­talizację sumień, niegodną człowieka i chrześcijanina5.

Pewność, jaką osiągamy w prawdach wiary jest wyższego stopnia niż ta, do której dochodzimy przez wysiłek inteligencji. W tej drugiej istnieje ryzyko poznania powierzchownego i błędu, natomiast w prawdach objawionych tak się nie dzieje: po­cho­dzą od samego Boga, który nie może oszukać ani siebie, ani nas. Odziedziczyliśmy je z wysoka i nie mamy prawa, aby je w naj­mniejszym stopniu zmienić. Musimy zaakceptować prawdy wiary takie, jakie są, nie ustępując w niczym, co się do niej odnosi.

Gorąca miłość do wolności oraz święta nieustępliwość w tym, co nie podlega opinii, były fundamentalną częścią pos­tę­po­wania świętego Tomasza Morusa. Był gotów ustąpić dla dobra wspólnego we wszystkich rzeczach osobistych, ale umiał też nie ustępować, kiedy wchodziła w grę doktryna objawiona przez Boga i nauczana przez Kościół. Był stanowczy do tego stopnia, że oddał życie po wyczerpaniu wszystkich dopusz­czalnych środków ludzkich, kiedy miał tylko jedną alternatywę: albo iść za osądem ludzi albo za tym, co mu mówiło jego chrześ­cijańskie sumienie.

Proszę was nieustannie, abyście żyli w wolności, ale też wam mówię, że aby korzystać z wolności, nie potrzeba ni­ko­go traktować źle6. Nasze życie upływa pośród bliskich i cią­głych kontaktów z innymi ludźmi, podczas których dzielimy się nie­pokojami i problemami. To ciągły dialog z ludźmi takimi jak my, którego motywem są relacje rodzinne, zawodowe, społecz­ne... Wszystkim musimy okazywać zrozumienie, być ot­war­ci, szczerzy, bo zależy nam na nieudawanej przyjaźni.

Mamy wspólne zadanie, by pracować na rzecz coraz spra­wied­liwszego społeczeństwa, w którym żyjemy. Ani my ani nikt nie posiada na wyłączność panaceum, które rozwiązywałoby wszystkie problemy. Dlatego potrzebujemy zjednoczyć siły we wspólnym i szlachetnym wysiłku. Owo pragnienie będzie nas pro­wadziło do szczerego dialogu, w którym chętnie zrezyg­nujemy z naszego punktu widzenia, aby wygrać bardziej kom­pletny tok myślenia lub po prostu dla zgody. A zatem moje dzieci będą umiały we wszystkim czuć to samo co Kościół. For­macja duchowa i doktrynalna uwrażliwia ich, aby byli ludźmi, mającymi wyrobione prawe kryteria postępowania w swoich opiniach doczesnych, gotowi i pokorni, aby się przyznać do błędu i poprawić. Pamiętajcie, że szlachetna poprawa własnych błędów to jeden z najbardziej ludzkich i nadprzyrodzonych sposobów zastosowania osobistej wolności7.

Miłość do wolności i święta nieustępliwość to dwa as­pekty wielkiego szacunku, jakim powinniśmy darzyć wszyst­kich. Zawsze podkreślam, aby ta myśl zapadła wam głęboko w pamięć, że doktryna Kościoła nie jest do pogodzenia z błędami przeciwko wierze. Ale czyż nie możemy być lojalnymi przyja­ciółmi ludzi, którzy owe błędy popełniają? Jeśli mamy jasno jak postępować i jaka jest doktryna, czy nie możemy ciągnąć z nimi tego samego wózka na tylu polach?

Pan Bóg chce nas na wszystkich drogach ziemi, aby siać ziarno zrozumienia, miłości, przebaczenia: in hoc pulcherrimo ca­ritatis bello, na pięknej wojnie miłości, wybaczania i pokoju8.

Prosimy naszą Matkę w niebie, Virgo fidelis, oraz św. Tomasza Morusa, abyśmy umieli być stanowczy z miłością, bo bardzo tego potrzebujemy w pracy apostolskiej.

José Antonio Loarte


1 Św. Josemaría Escrivá, List, 25 I 1961, nr 41.

2 Św. Josemaría Escrivá, List, 24 X 1965, nr 53.

3 Św. Josemaría Escrivá, Notatki ze spotkania, 10 XI 1969.

4 J 7,16.

5 Św. Josemaría Escrivá, List, 24 X 1965, nr 57.

6 Św. Josemaría Escrivá, Notatki ze spotkania,10 XI 1969.

7 Św. Josemaría Escrivá, List, 25 I 1961, nr 41.

8 Św. Josemaría Escrivá, 16 VII 1933, nr 14.