Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię (II)

Kolejny fragment komentarza kard. Ratzingera do pierwszego opisu o Stworzeniu świata.

Pierwszy odcinek

Jedność Biblii jako kryterium jej interpretacji

Dlatego jeszcze raz musimy zapytać: Czy odróżnienie obra­zu i właściwej treści jest tylko sposobem ucieczki z sy­tua­cji, w której nie możemy już bronić tekstu, ale nadal chcemy go utrzymać, czy też w samej Biblii można odnaleźć kryteria, które wskazują nam na taką drogę, tj. potwierdzają to roz­róż­nienie na podstawie samej Biblii? Czy Biblia daje nam do ręki tego rodzaju narzędzia i czy wiara Kościoła znała je i uznawała już wcześniej?

Czy w samej Biblii można odnaleźć odróżnienie obra­zu i właściwej treści?

Postawiwszy te pytania, otwórzmy na nowo Biblię. Mo­że­my najpierw stwierdzić, że opowieść o stworzeniu z pier­wszego rozdziału Księgi Rodzaju, którą właśnie sły­szeliśmy, nie jest od samego początku gotowa i zamknięta niczym głaz na­rzutowy. Całe Pismo Święte nie jest rodzajem powieści czy po­dręcznika, napisanym za jednym razem od początku do końca; jest raczej echem dziejów Boga z Jego ludem. Wyrosło ze zmagań i z dróg tych dziejów; możemy w nim rozpoznać ich wzloty i upadki, cierpienia, nadzieje, wielkość i małość. W ten sposób Biblia jest wyra­zem zmagań, w których Bóg chce się objawić człowiekowi, a jednocześnie wyrazem zma­gań, w których człowiek chce się zbliżyć do Boga. Dlatego temat stworzenia nie jest przed­stawiony za jednym razem, lecz wraz z Izraelem prowadzi nas przez dzieje, cały Stary Tes­ta­ment jest bowiem pielgrzy­mowaniem ze słowem Bożym.

Biblia jest wyra­zem zmagań, w których Bóg chce się objawić człowiekowi, a jednocześnie wyrazem zma­gań, w których człowiek chce się zbliżyć do Boga.

Dopiero w takim pielgrzymowaniu, krok po kroku formowało się właściwe przesłanie Biblii. Dlatego tylko patrząc na całość tej drogi, możemy rozpoznać jej prawdziwy kierunek. W ten sposób – jako droga – Stary i Nowy Testament są ze sobą związane. Dla chrześcijanina Stary Testament jawi się jako droga ku Chry­stusowi; dopiero u tego celu okazuje się, jaki był sens jego słów, na co wskazywał. W ten sposób poszczególne etapy nabierają sensu przez odniesienie do całości, a całość przez odniesienie do swego celu – do Chrystusa. Poszczególne teksty – tak widzieli to zawsze Ojcowie i wiara Kościoła – in­ter­pretujemy teologicznie poprawnie tylko wówczas, gdy wi­dzimy je jako część drogi, która posuwa się naprzód, gdy roz­poz­najemy w nich jej wewnętrzny kierunek.

Izrael zawsze wierzył w Boga-Stworzyciela i tę wiarę podzielał z wszystkimi wiel­kimi kulturami starożytności.

Co oznacza ta jedność dla rozumienia opowieści o stwo­rzeniu? Pierwsza uwaga musi być taka: Izrael zawsze wierzył w Boga-Stworzyciela i tę wiarę podzielał z wszystkimi wiel­kimi kulturami starożytności. Wszystkie wielkie kultury, nawet jeśli nie wyznawały monoteizmu, zawsze uznawały Stwo­rzy­ciela nieba i Ziemi; co zaskakujące, wspólne elemen­ty znaj­dujemy również w cywilizacjach, które zewnętrznie nigdy się nie spotkały. W tych wspólnych elementach mo­żemy widzieć cos z najgłębszego, nigdy nie zagubionego spotkania ludzkości z prawdą Bożą. W samym Izraelu wiara w stworzenie prze­cho­dziła różne losy. Nigdy całkowicie nie za­nikła, ale nie zawsze była równie ważna. Były okresy, w których Izrael był tak po­chłonięty swoim cierpieniem lub na­dziejami wynikającymi z jego historii, tak bezpośrednio sku­piony na teraźniejszości, że nie potrzebował lub nie mógł się sku­piać na stworzeniu. Wielką godziną, w której stworzenie stało się tematem wio­dącym, było wygnanie babilońskie. W tym czasie również opo­wieści, którą przed chwilą słyszeliśmy, nadano ostateczny kształt – oczywiście na podstawie bardzo starych tradycji. Izrael „tracił ziemię i świątynię.

Wielką godziną, w której stworzenie stało się tematem wio­dącym, było wygnanie babilońskie.

Dla ówczesnej mentalności było to coś niepojętego, oznaczało bowiem, że Bóg Izraela został pokonany – Bóg, który nie mógł obronić swoich czci­cielii swojej czci, był dla ówczesnych ludzi słaby, bezsilny – był Bogiem, który utracił swoje bóstwo. Dlatego wygnanie, wymazanie z mapy ludów było dla Izraela wielką próbą wiary: Czy nasz Bóg został pokonany? Czy nasza wiara jest próżna?

W tej godzinie prorocy otworzyli nowy etap dziejów, ucząc Izraela, że dopiero teraz ukazało się prawdziwe obli­cze ich Boga, który nie jest i nigdy nie był związany z żad­nym ka­wał­kiem ziemi: obiecał Abrahamowi ziemię jeszcze zanim Abraham w niej zamieszkał. Mógł wyprowadzić swój lud z Egiptu. Mógł to wszystko uczynić, ponieważ nie jest Bogiem związanym z jakimś krajem, lecz rządzi niebem i ziemią. Dlatego mógł wypędzić niewierny lud do innego kraju, aby tam mu się objawić. Teraz stało się jasne, że Bóg Izraela nie jest taki jak inne bożki, ale jest Bogiem, który rządzi wszystkimi krajami i ludami. Jest to możliwe, gdyż to On stworzył wszystko, niebo i ziemię. Na wygnaniu, w pozornej klęsce Izraela, dokonuje się przejście do poznania Boga, który trzyma w rękach wszystkie narody i całe dzieje, podtrzymując je w istnieniu, gdyż jest Stwórcą wszystkiego.

Bóg Izraela nie jest taki jak inne bożki, ale jest Bogiem, który rządzi wszystkimi krajami i ludami. Jest to możliwe, gdyż to On stworzył wszystko, niebo i ziemię.

To On rządzi wszystkim.

Wiara ta musiała teraz odnaleźć własne oblicze – szcze­gólnie wobec pokus ze strony pozornie zwycięskiej religii Ba­bi­lonu, prezentującej się w okazałej liturgii, na przykład z okazji święta nowego roku, kiedy liturgicznie obchodzo­no nowe stworzenie świata. Musiała odnaleźć swoje oblicze w kon­frontacji z wielką babilońską opowieścią o stworzeniu Enuma Elisz, która na swój sposób opisuje pochodzenie świata. Mówi się tam, że świat powstał z walki przeciwnych sobie mocy i że swoją postać uzyskał wówczas, gdy bóg świa­tła Marduk wystąpił i rozszczepił ciało pierwotnego smoka. Z roz­dwojo­nego ciała powstały niebo i ziemia. Zarówno fir­mament jak i ziemia są zatem rozdartym ciałem zabitego smoka, z któ­rego krwi Marduk stworzył człowieka. Spoty­kamy tu bu­dzący grozę obraz świata i człowieka: świat jest w istocie ciałem smoka, a człowiek nosi w sobie jego krew. U podstaw świata czai się to, co przejmuje grozą, w głębi człowieka tkwi bunt, to, co demoniczne i złe. Według tego wyobrażenia, tylko przed­sta­wiciel Marduka, dyktator, król Babilonu, może zapanować nad tym, co demoniczne, i nadać porządek światu.

Bóg, wieczny rozum, który jest wieczną miłością, stworzył świat i ten świat pozostaje w Jego rękach.

Takie wyobrażenia nie były czystymi bajkami; wyraża się w nich budzące grozę doświadczenie człowieka ze światem i z samym sobą. Nader często można mieć bowiem wrażenie, że świat jest rzeczywiście domem smo­ka, a krew człowieka jego krwią. Wobec wszystkich tych niepokojących doś­wiad­czeń opowieść z Pisma Świętego mówi: Tak nie było. Cała his­toria o niesamowitych mocach sprowadza się do jednego zdania: „Ziemia zaś była bezła­dem i pustkowiem. W użytych tu hebrajskich słowach znajdują się jeszcze wyrażenia, które od­nosiły się do smoka, do demonicznej mocy. Teraz jednak jest on nicością wobec Boga, który jako jedyny dysponuje mocą. Wobec wszelkiego strachu przed tymi demonicznymi mo­cami mówi się nam: Bóg, wieczny rozum, który jest wieczną miłością, stworzył świat i ten świat pozostaje w Jego rękach. Dopiero na tym tle pojmujemy zmaganie, które znaj­duje się u podstaw tego biblijnego tekstu – to dramatyczne zma­ganie polega na tym, że wszelkie zawiłe mity zostają od­rzu­cone, a świat od­niesiony do Bożego rozumu i Bożego słowa. Świadczą o tym różne elementy tekstu, na przykład to, że słońce i księżyc zostają nazwane „ciałami jaśniejącymi”, które Bóg zawiesza na niebie dla odmierzania czasu. Uznanie wiel­kich bóstw, jakimi były słońce i księżyc, za lampy odmie­rzające czas, na ówczesnych ludziach musiało sprawiać wrażenie niezwykłej zuchwałości. Na tym polega odwaga, trzeźwość wiary, która w zmaganiu z pogańskimi mitami odsłania światło prawdy, pokazując, że świat nie jest polem walki demonów, lecz po­chodzi z Bożego rozumu i opiera się na Bożym słowie. Opo­wieść o stworzeniu okazuje się de­cy­dującym „oświeceniem” historii, wyzwoleniem ze strachu pa­ra­liżującego człowieka. Oznacza otworzenie świata na rozum, roz­poznanie jego ro­zumności i wolności. Prawdziwym oświe­ce­niem okazuje się teoria, że ludzki rozum zakorzenia się w stwór­czym rozu­mie Boga, w prawdzie i w miłości, bez których oświecenie traci swoją miarę i ostatecznie jest bez­sen­sowne.

Opo­wieść o stworzeniu okazuje się de­cy­dującym „oświeceniem” historii, wyzwoleniem ze strachu pa­ra­liżującego człowieka.

Musimy dodać jeszcze jedną uwagę. Powiedziałem, że powoli, zmagając się z pogańskim otoczeniem, zmagając się z sercem Izraela, lud dowiaduje się, czym jest „stworzenie”. Oznacza to, że klasyczna opowieść o stworzeniu nie jest je­dy­nym tekstem Świętej Księgi na ten temat. Tuż za nim znajduje się inny, wcześniej powstały tekst używający innych obrazów. W Księdze Psalmów znajdujemy jeszcze inne ob­razy, chociaż i po nich nadal trwa zmaganie się ze rozumie­niem wiary w stwo­rzenie. W literaturze mądrościowej, po spotkaniu z Grecją, temat zostaje przemyślany na nowo, bez odwoły­wania się do starych obrazów, na przykład do obrazu siedmiu dni itd. W ten sposób w samej Biblii możemy zoba­czyć, że obrazy zmieniają się wraz z rozwojem myśli; Biblia stosuje nowe obrazy, aby wciąż świadczyć o jednym – o tym, co zostało jej powierzone przez słowo Boże. Jest to przesła­nie o stworzeniu.

W samej Biblii obrazy nie są ustalone raz na zawsze, są nieustannie korygowane. Są tylko obra­zami, które odsłaniają to, co głębsze i większe.

W samej Biblii obrazy nie są ustalone raz na zawsze, są nieustannie korygowane i w tym powolnym, żmud­nym posuwaniu się do przodu pozwalają zobaczyć, że są tylko obra­zami, które odsłaniają to, co głębsze i większe.